Chwila odpoczynku od powtarzania, w lamencie i radości.

Już jótro msza z okazji drógiej rocznicy śmierci mojego taty. Nadal nie mogę uwierzyć, że żyję bez niego tyle czasu.
Dla niewiedzących, mój tata był bardzo szanowanym słowakiem, który przyjechał do Polski po rozmowie mojej mamy z jego znajomą.
Wszędzie, gdzie się pojawiał (oprucz urzędów oczywiście), był szanowany nawet przez nieznajomych. W Polsce pracował na czarno zbierając nam drewno na zimę, robił nam zakupy i nawet mnie woził do szkoły. No ale wszystko dobre szybko się kończy. Rak nasady języka taty i złe leczenie doprowadziły do jego śmierci.

Ponieważ u nas będzie słowacka strona naszej rodziny, robimy małą imprezkę zaraz po mszy.